Od Marthy i Gregora
Wedrowki gorskie

===================================

Dwie Expedycje

===================================

Pierwsza w 1999 roku ( Gregor, Piotr, Karl )

Nasze plany ( Piotra i moje ) wyjscia na Mont Blank siegaja jeszcze czasow kiedy moglismy sobie tylko pomarzyc!!!

Ale dziesiaj mozemy sobie powiedziec ze, te marzenia staly sie rzeczywistoscia i razem z Karlem (moim synem) i Piotrem ( moim bratem) stanelismy 10 lipca 1999 roku o 16.00 godzinie na szczycie.

Pierwsze nasze dni byly aklimatyzacja i wychodzilismy codzienie do gory. Tutaj lezy Karl na ostatnim "kawalku" trawy przed lodowcem.

Po wyjsciu z gondoli kolejki linowej na Aiguille Du Midi na wysokosci 3842m zaczela sie nasza wspinaczka.

O 2.00 w nocy wyszlismy z cieplego schroniska.

Piotr na szczycie Mont Maudit 4465m.

Po drodze mielismy jedna dosc stroma scianke lodowa, ale i to nie sprawilo nam wiekszego klopotu.

naszym najwiekszym wrogem bylo bardzo mocne slonce. Mozna powiedziec, ze "wypijalo" z nas resztki sil.

O 16.00 bylismy narescie na szczycie.

Nasza radosc byla ogromna. Jeszcze tak wysoko nigdy nie stalismy.

Po zejsciu ze szczytu doszlismy w bardzo gestej mgle do schronu Vallot na wysokosci 4362m. gdzie spedzilismy noc.

Ostatni widok na Mont Blank i zejscie do Chamonix.

Naturalnie trzeba bylo nasz sukces "oblac". Tak zakonczyla sie nasza udana wyprawa.

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

EKSPEDYCJA  MONT BLANC

                  2007

             MARTHA I GREGOR

XXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXXX

 

W tym roku postanowilismy wyjsc na Mont Blanc.

Nasze przygotowania rozpoczely sie wiosna, bieganiem po lesie, jazda na rowerze oraz kompletowaniem naszego wyposazenia.

Po przyjezdzie do Chamonix nasze kroki skerowaly sie na pole namiotowe Les Molliasses.

29.07.Niedziela. Po rozbiciu namiotu wyruszylismy na zwiedzanie Chamonix.

Naturalnie pierwsze kroki prowadzily nas pod pomnik pierwszych zdobywcow.

30.07. Poniedzialek. Przy ladnej pogodzie wychodzimy w kierunku lodowca Bossonsgletscher do wysokosci okolo 2450m.

Martha przy lodowcu

31.07. Wtorek Dziesiaj poszlismy " na kawe"

01.08.Sroda. Dzisiaj postanowilismy wyjechac kolejka na Aiguille du Midi 3842, w celu spedzenia nocy w namiocie na lodowcu.

Po zejsciu stroma grania znalezlismy sie na lodowcu 3532m.

Namiot stoi, pogoda jest wspaniala. W nocy o drugiej chcemy wyjsc na Mont Blanc du Tacul 4248m.

Niestety pogoda sie zalamala i zamiast wyscia musielismy walczyc o nasze zycie.Zaczelo padac mokrym sniegem, zerwala sie straszna wichura i zaczelo walic piorunami. Na tej plaskiej powieszni bylismy dobrym celem. Dlatego w czasie chwilowego przejasnienia postanowilismy wracac do stacji. Niestety na grani znowu nas ta niepogoda dogonila i prawie po czworakach i z "pelnymi gaciami strachu" dotarlismy do stacji.

Wygladalem tutaj jak lodowy balwanek.

04.08.Sobota. Stacja meteorologiczna (chodzilismy tam codziennie) zapowiadala trzy dni ladnej pogody. Nie namyslajac sie wiele wyruszylismy rano kolejka do Les Houches, by nastepnie mala kolejka linowa dojechac do wysokosci 1700m. Od tego momentu zaczela sie naprawde nasza przygoda.

Po dojsciu do lodowca zobaczylismy nasze schronisko Tete Rousse 3167m.

05.08.Niedziela. O drugiej w nocy rozpoczela sie nasza wspinaczka po luznych zamarznietych kamieniach Widzac tylko przed soba male swiatelko z czolowki nie bylo to takie latwe.

Narescie jasno, teraz mozna bylo zrobic przerwe.

Po dojsciu do lodowca pozostala nam "przyjemnosc" wspinania sie przy dobrze grzejacym sloneczku. Pomimo tego upalu posuwalismy sie dosc szybko do gory.

05.08.2007.  O 16.45 stanelismy na szczycie. Radosc byla ogromna.

Po zrobieniu kilku zdiec i poslaniu wiadomosci do rodzinki i znajomych ( bardzo dobre polaczenie ) zaczelismy schodzic na dol.

Prawie o 21.00 bylismy przy schronisku.

Teraz tylko "toalete" i do spania.

Po dobrze przespanej nocy i dobrym sniadaniu doszlismy do popularnej rynny lodowej po ktorej spadaja kamiemie. Bylo to ostatnie niebezpieczne miejsce i na szczescie nic sie nikomu nie stalo.

A na zakonczenie trzeba to bylo "oblac" dobrym francuskim winem. Z Chamonix zabralismy wiele nowych doswiadczen i jeszcze wiecej radosci. Martha sie tutaj zakochala i pewnie kiedys tutaj przyjedzie.

 

 

 

 

Alle Rechte vorbehalten.